niedziela, 25 stycznia 2015

Prolog

W końcu, po długim czasie oczekiwania, wstawiam prolog. Z czego to wynika? Plany, co do tego, ile z życia Kathariny chcę wam zdradzić, bardzo się pozmieniały. I myślę, że tak będzie lepiej, bo gdybym z miejsca opowiedziała wam połowę tego, nad czym główna bohaterka tak się zastanawia, wszystko byłoby bardzo przewidywalne. Okay, bez dłuższego przeciąganiazapraszam do czytania i komentowania! I tak peesem - dziękuję Nox, której z resztą chciałam zadedykować tę notkę, za zbetowanie.


Wzdrygnęłam się, ten nagły ruch spowodował, że prawie spadłam z parapetu. Jak mogłam tam zasnąć? Przez długi czas wierciłam się w łóżku, a udało mi się zapaść w sen dopiero gdy znalazłam się na twardym, zimnym parapecie? Mój umysł płata mi figle. Ale to nie jest teraz ważne... Na dworze nadal było ciemno, blask latarń nie robił większej różnicy. Spojrzałam na zegarek na stoliku nocnym, wskazywał godzinę czwartą nad ranem. Dreszcz przeszedł moje ciało. Dokładnie za siedem godzin będę w drodze do Hogwartu. Stres? W tej chwili? No proszę, nie bałam się przez tyle tygodni, miesięcy... Wręcz przeciwnie – byłam bardzo szczęśliwa. W końcu mogłam się odciąć od mojej rodziny. W końcu coś nas podzieli. Chociaż to będzie tylko odległość. Nie zrozumcie mnie źle, moje relacje z innymi mieszkańcami domu nie są bardzo złe. Ja po prostu... Tam nie pasuję. Tu nie pasuję. Chcę tylko wyświadczyć im przysługę. Męczą się ze mną, widzę to na każdym kroku. Wiem, sama nie jestem bez winy. Mój trudny charakterek daje o sobie znać przy każdej głębszej rozmowie. Jestem trochę złośliwa, może nawet bardziej niż trochę. Ale jestem przykładną córką. Przynajmniej sprawiam takie wrażenie. To powinno im wystarczać. Nie lubię mówić o sobie, to jest główny powód naszych sprzeczek. Rodzice nie myślą, że coś ukrywam, ale że im nie ufam. Bo nie ufam. Chociaż nigdy nie powiedziałam tego głośno. Pewnie wnioskują to z mojego zachowania. Ale jeśli ktoś czegoś ode mnie oczekuje, ja mogę oczekiwać tego samego od niego. A oni też mi nie ufają. Nie wierzą. Czy to mnie boli? Nie. Kiedyś chyba tak, ale teraz jestem do tego przyzwyczajona. Przyzwyczajona do bycia drugim dzieckiem. Nie miałam jakiegoś strasznego dzieciństwa. Tak właściwie... Z perspektywy trzeciej osoby niczego mi nie brakowało. Ale jednak. Nigdy nie poznałam na sobie miłości. Takiej prawdziwej, niewymuszonej. Bezwarunkowej. Nie winię za to Draco, jest moich ukochanym bratem. Jest jedyną osobą z rodziny, która mnie rozumie (choć też nie mówię mu wszystkiego). Czuję się za niego odpowiedzialna. Jestem i zawsze będę jego starszą siostrą - nie ważne, co się stanie w przyszłości. 
A tak mogłabym się odciąć. W Hogwarcie zacznę z czystą kartą. No... Prawie. Niestety nazwisko Malfoy już chyba do końca życia będzie stało obok mojego imienia - lub chociaż będę z nim w jakiś sposób związana, kojarzona.
Spojrzałam w okno, zobaczyłam kota na drodze. Szedł w stronę rozwidlenia, przez chwilę odprowadzałam go wzrokiem. Wybrał ścieżkę i poszedł dalej. 
Też bym tak chciała – mieć wybór. Móc pójść w te albo we wte. Już dawno zabrano mi opcje w moim życiu. Moja ścieżka jest ściśle wytyczona. Mogę iść tylko nią. I idę, tak jak mi kazano. Nie miałam wyboru.


         Walizki stały w rogu pokoju. Im dłużej na nie patrzyłam, tym bardziej chciało mi się wymiotować. Już prawie dochodziła siódma, gdy usłyszałam jakieś szmery za drzwiami. Wgramoliłam się pod kołdrę i zaczęłam udawać, że śpię. Chwilę potem drzwi zaczęły otwierać się z cichym skrzypem.
– Katy? – Usłyszałam delikatny głos Narcyzy. Nie była dla mnie mamą, więc jej tak nie nazywałam. Nie mogłam... – Katy, pora wstawać.
Uchyliłam powieki. Narcyza uśmiechała się do mnie lekko, ale w tym uśmiechu można było dostrzec stres. 
– Nie śpię już od dawna – odpowiedziałam beznamiętnie i usiadłam na łóżku.
– Rozumiem, że możesz być trochę nie w humorze, bo nie spałaś całą noc, ale może przestaniesz być taka zgryźliwa. – Usiadła na łóżku. – Jeśli chcesz się z kimś zaprzyjaźnić w szkole, musisz postarać się być odrobinę milsza.
 A skąd pomysł, że chcę w szkole znaleźć przyjaciół? Jadę do szkoły, żeby się uczyć!
– Katy, ja też przez to przechodziłam. Też stresowałam się pierwszym dniem w szkole...
– Ja się nie stresuję!
To nie powinno mieć miejsca, nie powinnam się tak unosić... Ale przy Narcyzie nie umiem udawać, że wszystko jest w porządku. Nie umiem ukryć przed nią sekretów. Ona umie wyczytać wszystko z mojego zachowania... Albo ja po prostu nie umiem wystarczająco dobrze ukryć swoich uczuć.
– Dobrze, spokojnie. – Zrobiła taki ruch, jakby chciała mnie objąć, ale cofnęła rękę i westchnęła głęboko. - Ubierz się. Za pół godziny śniadanie.
Popatrzyła na mnie, jak gdyby oczekiwała odpowiedzi, ale ja tylko przytaknęłam i odwróciłam wzrok. Nie chcę, by mnie przytulała. Nienawidzę, gdy mówi, że mnie kocha. Nie potrzebuję wymuszonych gestów. Nie potrzebuję kłamstw. To mogłoby mnie złamać... 
Wiedziałam, że jestem adoptowana. Ale ta bajeczka, którą mi sprzedali... To się nie trzyma kupy. 
Kiedyś ufałam moim rodzicom, lecz to się zmieniło. Gdy miałam około sześciu lat, zaczęłam miewać dziwne sny. One powtarzają się do dziś, z czasem stawały się coraz bardziej wyraźne, ale i tak nie mogłam nic z nich wyczytać. Powiedziałam o nich rodzicom. W tym samym dniu podsłuchałam ich dziwną rozmowę... Od tego czasu zaczęli do mnie podchodzić bardziej podejrzliwie i z dystansem, choć ostatnio to się unormowało. To wszystko utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś tu nie gra. Że to ze mną nie gra. Od tego czasu jestem szpiegiem - sama dla siebie.
Narcyza wyszła, a ja zostałam sama w pokoju. Wszystko się we mnie gotowało. Trochę czasu minęło, zanim się uspokoiłam. Niestety, łatwo wyprowadzić mnie z równowagi. To cecha, nad którą muszę ostro popracować.

Weszłam do jadalni. Lucjusz siedział przy stole i czytał gazetę. Zobaczył mnie i zwrócił się do mnie:
– Dzień dobry. – Jego ton głosu zawsze był taki zimny i protekcjonalny. Na szczęście nie rozmawiamy zbyt często, a jeśli już, to krótko i na temat. – Przygotowana? Usiądź. 
Ale dzisiaj coś się zmieniło w jego głosie. Był trochę jakby... Spięty? Ale niby czemu? Przeze mnie? Przecież to absurdalne.
Lucjusz wziął sobie dzisiaj wolne, bo chciał mnie odprowadzić na peron. To też nie ma sensu. Nie potrzebuję jego łaski.
Usiadłam cicho na krześle, jak najdalej od niego.
– Tak... Myślę, że tak.
       – To dobrze. Nie mam wątpliwości, że sobie poradzisz. Jesteś o wiele inteligentniejsza, niż sobie wyobrażasz.
Co? Nigdy mi czegoś takiego nie powiedział. Kłamał. To przecież takie jasne... Ale to nie zmienia faktu, że nie wiedziałam, jak na to odpowiedzieć. Na szczęście do pokoju weszła Narcyza i Draco, oboje nieśli śniadanie.
– To ja może pomogę? - zwróciłam się do Narcyzy.
– Oczywiście. - Odpowiedziała i poszłam do kuchni. 
– Zestresowana? - zapytał mnie Lucjusz, gdy wszyscy siedzieliśmy przy stole. Narcyza spojrzała na mnie wymownie.
– Nie – odpowiedziałam beztrosko.
To chyba najlepszy czas, żeby przybliżyć wam trochę moje dzieciństwo. Od kiedy pamiętam, uczono mnie zasad, które – jeśli wierzyć temu, co rodzice sądzą – powinny mi pomóc. 

ZASADA NR 1
Jeśli okoliczność do tego nie zmusza, nie mów całej prawdy. Nie wszystkim należy się dzielić, a czasem należy pomóc większemu dobru.

Oczywiście, że się z tym nie zgadzam! Jak kłamstwo może pomóc? To jest niedorzeczne, ale udaję, że też tak sądzę. Muszę. 
Jedynym dobrym aspektem tych całych reguł jest to, że wiele razy używam ich w rozmowach z moimi rodzicami. Nie wszystkim należy się dzielić, a na pewno nie z nimi.
– W ogóle? 
Lub po prostu to, że oni nie zauważają, gdy ich okłamuję. Nie łamię zasad, bo trzymam się własnych.
– W ogóle.

– Uważaj na siebie – Narcyza zwróciła się do mnie, gdy byliśmy już na peronie. Czułam, jak żołądek podjeżdża mi do gardła.
– Spróbuję.
– I pisz dużo listów! - zawołał do mnie Draco. – Myślisz, że zmieściłbym się do walizki? – Lucjusz parsknął śmiechem.
– Draco, nie wydziwiaj. Katharino, ucz się pilnie. – Nienawidzę, gdy ktoś się tak do mnie zwraca. Nienawidzę swojego imienia i on to wie. Czasem mam wrażenie, że mówi tak specjalnie. – Słuchaj na lekcjach...
– Oczywiście. Niczego innego nie mam w planach. – Chciałam, żeby to zabrzmiało jak żart, ale chyba mi nie wyszło.
– Lepiej już idź, zajmij sobie przedział, bo pociąg odjedzie bez ciebie.
– Racja. To... Pa.
Lucjusz poklepał mnie po plecach, Narcyza pogłaskała po głowie, a na samym końcu Draco wtulił się we mnie i chyba nie chciał puścić.
– Będę tęskniła.
– Ja też.
– Dobrze, dobrze, zaraz się spóźnisz, moja panno.
– To ja idę.
Znalazłam pusty przedział, przynajmniej to. Ciągle mijałam bandy dzieciaków biegających po wagonach. Żenada. Zostawiłam walizki, wyszłam na korytarz i wychyliłam się przez okno. Stres coraz bardziej dawał o sobie znać, a ja nadal nie znałam jego przyczyny. 
– Draco! - zawołałam, a jego blond czupryna natychmiast odwróciła się w moją stronę.
– Fajny chociaż ten pociąg? - zapytał, gdy razem z rodzicami podszedł bliżej.
– Ujdzie w tłoku – uśmiechnęłam się i w tej samej chwili pociąg ruszył. – Do zobaczenia!
– Powodzenia, Katy! 
Zaczął mi machać, a ja jemu, aż straciłam go z pola widzenia.
W jednej chwili dotarło to do mnie. Powód tego strachu i lęku... To jest śmieszne i straszne zarazem. Ja się bałam. To był strach przez rozłąką. Rozłąką z ludźmi, z którymi przez tak długi czas nie chciałam, by cokolwiek mnie łączyło...

27 komentarzy:

  1. Pierwszy komentarz!
    Pozdro biorę się za czytanie xD

    OdpowiedzUsuń
  2. BOSKIE!!!!!!!!!!!!!!!!
    Kiedy 1 rozdział!?
    Jezuu, nie mogę się doczekać :D
    #Vicky

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! <3
      Kiedy? Hm... Jak się wyrobimy (ja i moja beta - Nox) to do następnej niedzieli. ;)

      ~A.K.

      Usuń
  3. Genialne! Nie mogę się doczekać tych snów! ;3
    Naprawdę suuper!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. To chyba pasujące słowo. Jestem bardzo ciekawa tych snów i chcę się jak najszybciej dowiedzieć jak Katy poradzi sobie w Hogwarcie. Życzę duuuużo weny i zapraszam do mnie:
    wlasciwa-rzeczywistosc.blogspot.com
    albo
    crazy-life-sweetie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Good. Good, good good! Szczerze? Nie mam się do czego przyczepić. I tu jest problem... Nienawidzę komentarzy typu : O jejku ale sweetaśne. Wolę uzasadnenia. No więc. Prolog bardzo dobry. Podoba mi się pomysł z domem dziecka. Bardzo ładnie napisałaś początek. Odpowiednio dobrałaś w słowa jej przemyślenia. Na razie tyle. Miłego pisania, i dużo weny.
    Pozdrawiam
    Lily ( http://dominikaavalun.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem od czego zacząć, bo prolog mnie obalił! :D Jest według mnie idealny, już się zakochałam! Bardzo mi było brak twoich rozdziałów, gdy przestałaś pisać Hinny :( Bardzo się cieszę, że wróciłaś do pisania, bo masz talent! <3
    Z niecierpliwością wyczekuję kolejnych rozdziałów :D Historia strasznie mnie zaciekawiła ;) Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! :*
      Wiem, że nie wszystkim mogło się spodobać, że z Hinny skończyłam, ale nie miałam już żadnej ochoty tego pisać. Postanowiłam skupić się na tym blogu, bo wydaje mi się bardzo... Obiecujący. ^--^
      Jeszcze raz dziękuję i również pozdrawiam,

      ~A.K.

      Usuń
  7. No no no! Cudeńko, arcydziełko *~* Długi i wyraźny prolog, lekko się go czyta i z pewnością będę śledzić losy Katy :D
    Tymczasem życzę jak najwięcej weny i zapraszam do siebie:
    http://ona-zna-swoje-przeznaczenie-a-ty.blogspot.com
    Też mam tylko prolog i z trzy razy krótszy niestety, ale może Ci się spodoba :-) Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo. :3
      Chętnie wpadnę na Twojego bloga. ^-^ Również pozdrawiam,

      ~A.K.

      Usuń
  8. Geniush :) Pięknie zaczęte opowiadanie, historia nie wiem jak dokładnie to nazwać.
    Główna bohaterka jest świetnie opisana tak samo jak jej rodzina i bliscy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Żeby nie było. Piszesz świetnie <3
    Niemogę się doczekać rozdziału! :3
    Zapraszam do mnie ;**
    http://pamietniczekroseweasley.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Alexandro Katharino Ginevro Welch. Gin.
    Co ja mam ci tu napisać? Że to, co tworzysz jest genialne, fenomenalne i doskonałe w każdym calu? Przecież to już wiesz! Że jestem z ciebie dumna i czuję się zaszczycona mogąc betować coś, co jest twoje? To już było. Więc co? A, tak. Powinnam ci podziękować za dedykację. Szczerze mówiąc, niespodziewałam się jej. No bo za co? Ale mimo wszystko dziękuję, to naprawdę... Miłe, przyjemne uczucie wiedzieć, że jestem na tyle dla ciebie ważna, żebyś mogła zadedykować mi coś tak wspaniałego. Więc dziękuję. I jeszcze życzę ci dużo, dużo weny. Nie polecę ci swojego bloga, bo jeden mamy wspólny a na drugim jest pusto. ^^ Więc powiem jeszcze tylko "Pa!" i idę opisywać ci moje relacje z M. xD
    Do następnej notki, Gin. ;3
    ~Nox

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohohoh, dziękuję! <3 Wiesz, o NIM nie musiałaś wspominać. xD

      ~A.K.

      Usuń
    2. Za prawdę się nie dziękuje, wbij to sobie do głowy. I musiałam, i tak nikt nie wie, o co chodzi. A poza tym to mój, a nie twój M.! xD
      ~Nox

      Usuń
    3. Weź z tym skończ, okay? xD Mniejsza.

      ~A.K.

      Usuń
  11. Jezu, wspaniałe. Adoptowana córka Narcyzy i Lucjusza? Bomba xd. Zapowiada się super opowiadanie. Genialne opisy uczuć, wprost perfekcyjne. Nie często spotyka się coś takiego ;D. Masz talent, lekki, miły styl pisania i umiesz trzymać w napięciu ;). Lece do 1 rozdziału :D. Może wpadniesz do mnie? Miło by było usłyszeć opinie tak dobrej blogerki jak ty :).
    straznicy-fantastyki.blogspot.com
    I jakbyś mogła informować mnie o nowych rozdziałach byłabym wdzięczna ;).
    Wenyyy ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. <33 Nie sądzę, że mam aż taki duży talent, jak sądzisz, ale jest mi bardzo miło. :>
      Oczywiście, że wpadnę. :3
      Jeszcze raz dziękuję. <3
      Pozdrawiam,
      ~A.K.

      Usuń
  12. Cóż, po boku jest link do bety, ale czy ona sprawdzała prolog? Bo z czasem tekstu latasz, raz teraźniejszy, raz przeszły, co sprawia, że tekst jest chaotyczny, a to niedobrze.
    Ponadto, w pewnych momentach to wyglądało jak pamiętnik, a nie perspektywa głównej bohaterki w tekście. Naprawdę radziłabym dać komuś jeszcze to do sprawdzenia, bo i interpunkcja niekiedy kulała. Nie sa to jakies wielkie błędy, ale jednak są. No i ten czas najgorzej.

    Co do treści, to już się spotkałam z adopcyjną córką, więc nie jest to jakiś szok. Ale cieszy mnie fakt, że to ona jest starsza. Jej relacja z Draco raczej mi odpowiada, ni jest specjalnie wymuszona, ale z Narcyzy zrobiłaś taką dobra ciocię. Lucjusz też mi nie odpowiada. Przykro mi. Przede wszystkim, Narcyza mówiąca, że powinna być milsza, jeśli chce mieć przyjaciół? Na Boga, przeciez ona była Ślizgonką, no i Blackówna w końcu. Wiadomo, każdy chce mieć przyjaciół, ale ona nigdy nie powiedziałaby czegoś takiego. No i ona i Draco przynosili śniadanie, a od czego skrzaty? To arystokraci przecież, więc oni nie zawracali sobie głowy takimi bzdurami. Mieli służących. Lucjusz, który parska śmiechem na pomysł Draco o ukryciu się w walizce? Prędzej by zbeształ, skarcił za to, trzymał go zawsze w ryzach.

    Aczkolwiek liczę, że dalej będzie lepiej.
    Tylko serio daj tekst becie.
    Pozdrawiam,
    Euforia.

    www.po-czasie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o betę, to "mam" (jak to źle brzmi!) ją od siódmego rozdziału.
      Dziękuję za komentarz i wypisaniu błędów - teraz widzę, jakie głupie byki popełniłam. xd Głównie logiczne. No, też mam nadzieję, że dalej jest lepiej. :D
      Napiszę do bety i spytam się jej, czy może zbetować resztę.
      Również pozdrawiam,
      A.K.

      Usuń