niedziela, 22 lutego 2015

3. Snape.

Ale ostatnio często te rozdziały, co nie? xd Wena mi dopisuje, czasu mam dużo, więc korzystam! A ostatnio pomysłów na nowe wątki mam coraz więcej... Będzie ciekawie. Zachęcam do komentowania i obserwowania bloga! Postanowiłam sama robić sygnaturki do rozdziałów, więc wiem, że nie są jakieś wystrzałowe, ale przynajmniej polegam na sobie. :3 Myślę, że jak na pierwszy raz i na mój brak zdolności, jest w porządku. Minimalistycznie, czyli tak, jak lubię. Rozdział szczerze powiedziawszy chyba mi nie wyszedł... Nie wiem. Trochę nudno. No nic... Dużo spojrzeń w tym rozdziale, taaak. Zapraszam do czytania!



Próbowałam z całych sił zasnąć ponownie, ale nie mogłam. Nie byłam śpiąca, ale chciałam być przytomna przez pierwszy dzień w szkole. W końcu pogodziłam się z tym, że to mi się nie uda, i zaczęłam czekać na poranek. Po jakimś czasie usłyszałam skrzypienie łóżka, dochodzące z drugiej strony pokoju. Otworzyłam oczy i prawie oślepił mnie blask zapalonej lampki. Zmrużyłam oczy i próbowałam się skupić, bo wszystkie kontury były w moich oczach zamazane, kolory niewyraźne. Gdy wszystko zaczęło się wyostrzać, ujrzałam wstającą  z łóżka Ileene. Najpierw usiadła na skraju pryczy i przetarła oczy. Potem podeszła do lustra, i tak przed nim stała, jakby to była najzwyczajniejsza rzecz w świecie. Czułam, jakbym naruszała jej prywatność. Tak jakbym nie powinna tego widzieć. Jednak nie mogłam odwrócić od Ileene wzroku, gdy wpatrywała się w odbicia swoich oczu. Wyglądała trochę jak zombie. Serio. Twarz totalnie bez wyrazu, była blada jak ściana (a mnie to wczoraj zarzucała). Tylko jej oczy nadal były... Normalne. Chociaż one nigdy nie były normalne. Widziałam w nich płomienie, złote świetliki tańczące na tęczówkach. 
Ileene pociągnęła nosem, a ja wybudziłam się z transu, jakkolwiek to brzmi. Szybko zamknęłam oczy i zaczęłam udawać, że śpię. Tak jak przez pół nocy udawałam, że zasypiam, pestka. Usłyszałam kroki, każdy był coraz głośniejszy.
– Kaaaty! – Ileene zawołała nad moim uchem. Gdzie się podziała ta dziewczyna–zombie sprzed chwili? – Wstajemy!
Odwróciłam głowę w jej stronę i spiorunowałam ją wzrokiem. Potem spuściłam twarz wprost na poduszkę.
– Która godzina? – zapytałam słabo i niewyraźnie, bo moje usta właśnie całowały moją poduszkę.
– Już siódma, śpiochu! – zaśmiała się. – No chodź, musimy się ogarnąć. 
Niechętnie zrobiłam to, co mi kazała. Usiadłam na łóżku i odgarnęłam kosmyki moich kruczoczarnych włosów z twarzy. Spojrzałam na Ileene, która właśnie czesała swoje blond włosy.
– Czy ty jesteś człowiekiem?  zapytałam. – Spałaś kilka godzin, a wyglądasz...
– Przyzwyczajenie – rzuciła od niechcenia. Przyzwyczajenie do czego? Do płaczu po nocach? Odwróciła się do mnie. – Za to ty wyglądasz jakbyś w ogóle nie spała!
I kto to mówi. Nie chcę, żeby wiedziała, że to widziałam. 
– Bo nie spałam... – powiedziałam zaspana.  I może to lepiej. Mam dość snów, koszmarów... Nigdy nie wiesz, czy są prawdą, czy może tylko wyobrażonym przeze mnie światem...
– Miewasz koszmary?
– Prawie każdej nocy...
Właśnie wyznałam jej coś bardzo prywatnego. Coś, o czym już nawet Narcyzie nie wspominałam, bo od tego się zaczęło, od koszmarów, a potem było jeszcze gorzej, traktowali mnie jak jakiegoś totalnego odludka... Nie chcę, żeby Ileene też tak o mnie pomyślała. Katy, uspokój się...
– Każdej nocy? – spytała z niedowierzaniem. 
– Prawie...
– Fanka horrorów, co?
– Nie! Nie oglądam tych bzdet. – Spojrzała mi w oczy.  Moje życie to istny horror... – Czy ja właśnie to powiedziałam? – To znaczy, nie... To nie tak, jak myślisz.
– A skąd wiesz, co ja myślę? – zapytała chłodno.
– Nie ważne. Zapomnijmy o tej rozmowie. 
– Jak chcesz.
Czemu nie potrafię zapanować nad tym, co mówię? No... Nie przed wszystkimi tak jest. Zwykle potrafię być spokojna, nie wybucham z byle powodu, nie mówię o wszystkim tak... otwarcie. To znaczy, nie mówię, co naprawdę myślę. A gdy już mówię tak, jak jest, zdania nie przechodzą mi przez żaden filtr. Po prostu nie umiem tego zatrzymać. Sama nie wiem, czy tak uważam, czy w przypływach emocji koloryzuję rzeczywistość. Czy serio uważam, że moje życie to horror?
Drzwi od dormitorium zatrzasnęły się z hukiem. Ileene. Świetnie, musiałam ją czymś urazić... Ale czym? Nie wiem. Przyjaźń jest dla mnie chyba za trudna. Po co się w to wciągałam? Mogłam skupić się nad nauką, życie towarzyskie odstawić na dalszy plan. Takie było moje pierwsze założenie, prawda? No, wyszło, jak wyszło. Jak zwykle. Nie po mojej myśli...
Ubrałam się, spięłam włosy, wyglądałam w porządku. Oprócz sińców pod oczami – pamiątkami po dzisiejszej nocy  było okay. Wyszłam z dormitorium, w Pokoju Wspólnym minęłam kilka osób, które chyba nawet mnie nie zauważyły, co uważam za plus, bo nie potrzebuję, żeby ludzie zwracali na mnie uwagę. Miałam inne rzeczy na głowie... Byłam głodna, zła, smutna, zakłopotana. W mojej głowie się gotowało, sama już nie wiem dlaczego. Tak właściwie o wielu prostych rzeczach nie miałam pojęcia. Jak to powiedział pewien mugolski filozof – Wiem, że nic nie wiem. 
Mój krok był tak zdecydowany, że sama się temu dziwiłam. Tak właściwie miałam już wyznaczony cel, choć dowiedziałam się o nim, gdy wpadłam do Wielkiej Sali. Znalazłam Ileene przy stole Ślizgonów, gdy leniwie zjadała swoje płatki. Podeszłam do niej i walnęłam prosto z mostu:
– Co takiego zrobiłam?
Łyżka z płatkami, którą trzymała w ręku, nagle zawisła w powietrzu, a Ileene drgnęła. Odwróciła się do mnie, a ja zobaczyłam, że szeroko się uśmiecha.
– Wszystko w porządku? – zapytała ze stoickim spokojem. Zamurowało mnie. Ona w końcu jest, czy nie jest na mnie zła?
– T–tak... Chyba tak – wyjąkałam. – Nie odpowiadaj mi pytaniem na pytanie! O co ci dzisiaj rano chodziło?
– Usiądź, spokojnie! – Zaczęła cicho się śmiać, byłam już całkiem skołowana, ale usiadłam obok niej. – Myślałam, że, jeśli zostawię cię na chwilę samą, uspokoisz się i wyluzujesz. Ale widzę, że jeszcze wielu rzeczy muszę cię nauczyć.
– Co...? Czekaj, od początku. Bo nie łapię.
– Nie ufasz mi – odparła beztrosko. – A...
– Znamy się dzień, a ty oczekujesz ode mnie...
– Nic od ciebie nie oczekuję! Wysłuchaj mnie do końca, okay? 
– Dobrze. 
– Wiem, że mi nie ufasz. I szczególnie mi to nie przeszkadza – powiedziała, i kolejna łyżka płatków wylądowała w jej ustach. – Potraktowałam cię dzisiaj chłodno, bo tylko to do ciebie przemawia. Nie umiesz się wyluzować, bo od razu mówisz za dużo, a potem jesteś obrażona na cały świat, bo ten cały świat dowiedział się o tobie za dużo.
Jej słowa mną wstrząsnęły. Czemu? Bo taka była prawda. Już miałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co...
– Czekaj, to jeszcze nie wszystko. Pamiętasz, jak ci wczoraj powiedziałam, że fajnie byłoby mieć koleżankę? – Przytaknęłam. – Nie zrezygnowałam z tego. A że większego wyboru nie mam... Cóż, musisz mi wystarczyć. – Prychnęłam na jej słowa, a Ileene się zaśmiała. – Żartowałam! Ty też musisz się tego nauczyć. – Jej mina nagle spoważniała, a ona spojrzała mi głęboko w oczy. – Wiem, jak to jest, gdy świat całkowicie się przewraca, ale to nie powód, żeby się zadręczać. Zostawiłam cię samą, żebyś to sobie przemyślała, ale chyba nie pomogło... Cóż, ja mam dużo czasu, ty chyba też. Nauczę cię, jak żyć beztrosko!
– Łatwo powiedzieć...
– A jeszcze łatwiej dokonać.
Nieszczególnie w to wierzyłam. Ale niech sobie myśli, co chce. Interesowała mnie inna rzecz.
– Skąd ty tyle o mnie wiesz? Przecież prawie się nie znamy.
– Wszystko można wyczytać z czyichś oczu. Wystarczy tylko się przyjrzeć. Czasami ludzie są ślepi na niektóre sprawy i uciekają im szczegóły. Sęk w tym, żeby chcieć je dostrzec... – Zrobiłam duże oczy, a Ileene się odwróciła. – Tak mówiła moja mama. Nigdy nie zapomniałam tych słów. Wypowiedziała je w dzień... swojej śmierci.
Nie miałam pytań. 
Tak właściwie to miałam. Ale bałam się, że źle je zrozumie...
Dzisiaj miałyśmy tylko dwie lekcje - przed południem. Pierwszą z nich była transmutacja z Puchonami. Razem z Ileene punktualnie stawiłyśmy się w sali lekcyjnej, choć na początku trochę pobłądziłyśmy. Klasa nie wyglądała jakoś specjalnie - biurko, tablica, półki, kilka dziwnych urządzeń, które widziałam też w domu, ale nie miałam ochoty poznawać ich zastosowania, i ławki ustawione w trzech rzędach. Usiadłam w jednej z tych bliżej biurka, a Ileene wybrała ławkę za mną. Sala powoli zaczynała zapełniać się pierwszoroczniakami. Wyciągnęłam z mojej torby podręcznik, pióro oraz pergamin. Nagle Ileene szturchnęła mnie w plecy. Odwróciłam się i zapytałam:
– Co?
– Spójrz na tego kota! – odpadła wyraźnie podekscytowana.
– Jakiego znowu kota? 
– Na biurku!
Odwróciłam wzrok w stronę biurka i zobaczyłam siedzącego na nim kota, burego w czarne pręgi. Miał czarne obwódki wokół oczu. Zwróciłam się do koleżanki:
– I co? Zwykły kot. 
– To nie jest kot – odpowiedziała tajemniczo, wpatrując się w oczy kota. 
– Ileene, co ty...?
– Cicho! – zasyczała. Wyglądała na bardzo skupioną. Patrzyłam na nią ze zdumieniem, aż w końcu ona się rozluźniła, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. – To animag.
– Co? 
Słyszałam o animagach, czytałam o nich. Ale nie mogłam sobie przypomnieć, czy gdziekolwiek było napisane, jak je rozpoznać. Już miałam zapytać o to Ileene, gdy kot wyskoczył z biurka i zaczął kierować się w naszą stronę. Na moment zdrętwiałam, za to Ileene wyglądała na całkiem zrelaksowaną. W jednej chwili kot przestał być kotem, a stał się... Kobietą. Starszą, chudą kobietą w szarym odzieniu, wysokiej i szpiczastej tiarze, prostokątnych okularach oraz ze ściągniętymi wargami. 
– Witam – kobieta przemówiła ostrym tonem. Trudno mi o niej myśleć w ten sposób, kiedy przed chwilą była kotem. Mam nadzieję, że idzie się do tego przyzwyczaić... – Nazywam się Minerwa McGonagall i przez wasze siedem lat w Hogwarcie  będę uczyć was wspaniałej dziedziny magii, jaką jest transmutacja. Po pierwsze, jak już może nieliczni zauważyli – jej kocie oczy powędrowały na Ileene – jestem animagiem. O animagach będziecie uczyć się w późniejszych klasach. Transmutacja to najbardziej złożony i niebezpieczny rodzaj magii, jakiego będziecie się tu uczyć.
Najpierw przeczytała listę klasy i sprawdziła obecność. Później prawie całą lekcję omawialiśmy teorię. Miałam niewzruszone wrażenie, że McGonagall zbyt często na mnie zerkała. Tak jak inni w klasie. Jak wcześniej nikt nie zwracał na mnie uwagi, teraz czułam się trochę jak obiekt w zoo, choć jednocześnie czułam, że inni boją się na mnie patrzeć. Jeden, jedyny plus. Trochę mnie to irytowało, ale chyba tak już jest, gdy nosi się nazwisko Malfoy i ma się z tą rodziną tyle wspólnego, co Merlin z baletnicą. Albo tak nie jest... Cóż, nie znam innych przypadków. Ale czułam się tak, jakbym miała to nazwisko wyryte nożem na czole. Tak samo bolało, jak zwracało na mnie uwagę...
Następną lekcją były eliksiry w lochach. Tę salę znalazłyśmy szybciej i bez niepotrzebnych pytań o drogę. W lochach było bardzo zimno i ciemno, korytarze oświetlały jedynie pochodnie na ścianach, a były one porozstawiane dość daleko jedna od drugiej. Podobał mi się taki surowy styl. Miałam dość przepychu jaki rządził w Malfoy Manor, miejscu, w którym dorastałam i spędziłam większość mojego dotychczasowego życia. Mogłabym się tym porzygać. Pokój Wspólny też tak wygląda, chyba nie spędzę w nim dużo czasu. Czy każdy Ślizgon lubi taki styl? Dobra, jestem ja, ale ja to wyjątek w każdym calu. Coraz bardziej przekonuję się, że odcięcie się nie będzie takie łatwe... Jeśli w ogóle jest możliwe.
W sali panował ten sam nastrój, co w lochach. Idealnie. Już polubiłam tę lekcję, przynajmniej przez to. Nagle go dostrzegłam. Był do nas odwrócony tyłem, gdy weszłyśmy do klasy. Wyglądał trochę jak wampir: długa, czarna peleryna, włosy (które z resztą były troszkę tłuste) sięgały mu do ramion, były w nieładzie. Gdy się odwrócił, zobaczyłam jego ciemne, groźnie wyglądające oczy i grymas na twarzy. Gdy otworzył usta, żeby coś powiedzieć i nie zobaczyłam w nich kłów, lekko się uspokoiłam. 
– Zajmijcie stanowiska – jego niski głos rozniósł się po sali, a my zrobiłyśmy, co kazał.
– Przerażający, co? – wyszeptała mi na ucho Ileene. Przytaknęłam. – To Snape. Mój brat mi o nim opowiadał. Podobno jest straszny. Ale jesteśmy w Slytherinie, więc nie mamy się czego bać.
– Dlaczego?
– Bo jest opiekunem naszego Domu, nie wiedziałaś? – zdziwiła się.
– Wiesz... Moja wiedza ogranicza się do książek. Moi rodzice...
– Okay, nie tłumacz się, rozumiem. 
– I co, tak po prostu będzie dawał nam fory? – zdumiałam się. Nigdy nie dostałam czegoś za nic. 
– Tak po prostu! Fajnie, co?
– No nie wiem... 
Zaczęłam się przypatrywać nowemu nauczycielowi. Było coś dziwnego w jego twarzy. Z miejsca go znielubiłam. Jeśli chcesz, żeby ktoś traktował cię sprawiedliwie, traktuj tak innych... To proste. Ale chyba nie dla wszystkich.
Snape właśnie ustawiał eliksiry na półce, jeśli wzrok mnie nie mylił. Nagle odwrócił się do mnie, jakby czuł moje spojrzenie na jego plecach. Jego wzrok powędrował na mnie, on zmierzył mnie nim, wędrował oczami coraz wyżej i wyżej, aż w końcu zatrzymał się na moich oczach. Nie speszyłam się przez to, nawet nie zamrugałam. Nadal wlepiałam wzrok w jego oczy, chociaż może trochę zbyt wyzywająco, ale skoro on, jak słyszałam, wywyższa Ślizgonów, warto zaryzykować. Choć sama nie wiem, co chciałam tym osiągnąć. 
Nie umiałam nic wyczytać z jego twarzy. Zniknął ten grymas, a zastąpiła go jakaś plastikowa maska, przez którą nie można było nic dostrzec. Usłyszałam za swoimi plecami głośny śmiech kilku osób, Snape odwrócił wzrok ode mnie.
– Cisza!  zawył. – Jestem Severus Snape i będę uczyć was sztuki przyrządzania eliksirów. 
Od tej pory w ogóle na mnie nie spojrzał.


18 komentarzy:

  1. Świetne, zresztą jak zwykle :*
    Niemogę się doczekać kolejnego! <3
    Weny życzę i życzę! <3
    ~Chady

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! ;3 Bardzo podoba mi się pomysł z adoptowaną córką ^^ Piszesz raczej bez błędów, mogę zapytać ile masz lat? ;D Życze weny i oczywiście czekam na NN ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. <3
      W czerwcu skończę 14 lat. :)
      | A.K.

      Usuń
  3. O wooow, super! <3 Czekam na następny rozdział, bo czuję niedosyt :( :* Weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej ojej ojej! *o* Super rozdział! ^-^ Czekam na kolejny! :3
    A może Sever jest jej tatą? :o :3 Mój scenariusz, taaa xD
    I standardowo:
    Weny życzę i pozdrawiam,
    //Panna Granger :3, Elisa lub Martynka ;dd

    OdpowiedzUsuń
  5. No dobra to ja przypuszczam, że Severus jest jej tatą, a że jej koleżanka ma jakąś moc postrzegania ludzi głębiej. Nie wiem, oczy to wrota do duszy? Coś w tym rodzaju? No to weny, i jeszcze lepszych rozdziałów! Do internautów, ona robi wspaniałe szablony! :* No kochana to standard. Weny, zdrówka i dłuuuugiich rozdziałów!
    Pozdrawiam
    Lily ( dominikaavalun.blogspot.com ) <----- ona robiła tam szablon i zajmowała się wyglądem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, dziękuję. <33
      Nie robie wspaniałych szablonów, przypominam, że Twój był pierwszy. xd
      Jeszcze raz dzięki. :3
      Pozdrawiam,
      | A.K.

      Usuń
  6. Cudo *.*.
    Ileene coraz bardziej mnie... przeraża xd. Coś z nią
    nie tak...
    Snape wampir ;D. Jezu, banan na twarzy.
    A co do końcówki... Pierwsze co mi przychodzi do głowy to Lily xd. No wiesz, przyglądał się oczom naszej bohaterki xd. Może jest córeczką Lily (słaby pomysł, wiem xd) albo Snapea ;D.
    Czekam na nexta.
    straznicy-fantastyki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, serio, Ileene jest aż taka straszna? xd Tak, coś się za tym kryje, ale nie będę zdradzała, co. :3
      Dziękuję. <3
      | A.K.

      Usuń
    2. Mam takie same odczucia co Zaczarowana ♥ :D

      Usuń
    3. Trochę przegadany rozdział, zabrakło mi jakiejś konkretnej akcji. Ale mimo tej stagnacji był ciekawy. Fascynuje mnie postać Ileene i te jej mądre sentencje, że prawdę o człowieku można wyczytać z jego oczu.
      Moim zdaniem Katy jest za mało ślizgońska. Może wynika to z faktu, że dopiero zaczęła Hogwart i czuje się jeszcze zagubiona w szkole, ale zawsze wyobrażałam sobie Ślizgonów jako osoby albo o tragicznej przeszłości, albo nieliczące się zupełnie z innymi. Mam nadzieję, że z biegiem czasu Katy nabierze charakteru ;)
      http://nocturne.blog.pl/

      Usuń
    4. Jestem pewna,że Snapuś to jej tata....

      Usuń
  7. Też uważam, że Snape to tata. xd Ogólnie świetne. <3
    http://many-lives-with-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej! ^^ Tu znowu twoja leniwa "przyjaciółka' Nox. ;D Kocham Ileene. ;3 Ha! A ja wiem,kto jest tatą Katy a wy nie! xD Nieważne. xD Mam zacząć się ciebie bać, Gin? Coś wydaje mi się, że upodabniasz się do naszej blondyneczki, chociaż, nie wiedzieć czemu, ja też to robię. xd A tak w ogóle, to nie mogę przyzwyczaić sie do myśli, że w czerwcu skończysz 14 lat. A tym bardziej do tej, że ja w sierpniu skończę 16. o.O Stara jestem, nie ma co. xD W każdym razie rozdział mi sie podoba. Ileene... już o niej wspominałam, prawda? ... jest genialna. Dziwna, niepoprawna optymistka, ale mimo to w całej jej postaci da się wyczuć smutek, ale smutek o dużo głębszym znaczeniu niż to nasze "smutno mi". I to jej patrzenie w oczy. fascynujące, nie uważasz? ;3 Merlinie, to dopiero początek,a ja już się z nią utożsamiam. Jest magiczna, auf jedem Fall. Co do Katy... nie sądzę,żebym ją lubiła,ale też nie moge powiedzieć, że jej nie lubię. Budzi we mnie takie dziwne uczucia....
    A co do błędów - skupia się nan nauce, Gin, nie nad nauką. ^^ Reszta chyba w porządku.
    Rozdział świetny. Szablony jeszcze lepsze,ale tonie oznacza, że masz krytykować wszystko, co moje! ;-; ;c
    Nieważne. Jeszcze tylko jedno - jeśli pod tym komentarzem napiszesz tę swoją "grzecznościową formułkę" nie dożyjesz 15 urodzin. Dziękuję. ^^
    Weny i więcej czasu i ochoty żeby ze mną gadać.
    ~Nox E.

    OdpowiedzUsuń
  9. Leeeeeeeeeeel, ta Ileene jest meeeeega dziwna O.O Ale i tak jej nie lubię ;D
    Powtórzenia, powtórzenia, ale kij z tym :3
    Natomiast bardzo spodobała mi się Katy. Jest trochę podobna do mnie xD
    CZY TYLKO JA NIE UWAŻAM, ŻE KATY JEST CÓRKĄ SNAPE'A?
    Nie chce mi się wierzyć, że Lily zdradzałaby by Jamesa, no chyba, że ich nie połączyłaś.
    Weny, weny, weny, dużo weny, żebyś mogła ją mi pożyczyć (Ta moja skromność ;-;)
    //Apple_Black

    OdpowiedzUsuń