Nowy rozdział! :) W końcu, co? xd Straaasznie przepraszam, ale... Nie miałam weny, ochoty i czasu na pisanie. Ale to się zmieni! Tak właściwie zmienia - czas teraźniejszy. :3 Dobrze, nie przeciągajmy. Zaproszę was jeszcze tylko na mojego Aska i Facebooka oooraz Bajkowe Szablony, gdzie odbywam staż. Miłego czytania!
Reszta tygodnia minęła dość szybko i bez różnych większych, dziwnych sytuacji. Chyba żadna lekcja nie sprawiała mi kłopotów, z czego się cieszyłam, bo bardzo się bałam, że nauka mnie przytłoczy. Lecz jest też druga strona medalu. Zgarnęłam nowe przezwisko. Kujon. Phi, to i tak nie jest najgorsze. Widzę, jak wytykają mnie palcami. Słyszę, jak szepczą o mnie między sobą... Ostatnio dowiedziałam się o sobie wielu ciekawych rzeczy.
Widziałeś ją? To ta córeczka Malfoy'ów!... Paniusia z dobrego domu... Kujonica bez poczucia humoru, a do tego lizus... Współczuję jej rodzicom. Jest całkiem b e z u ż y t e c z n a! Pewnie jest tylko wrzodem na tyłku...
Ale kogo by to obchodziło? Cóż, na pewno nie mnie! Jest jeden duży plus tej całej sprawy. Jak na razie nikt nie miał na tyle odwagi, by powiedzieć mi to prosto w oczy, a to oznacza, że w jakiś nieznany mi sposób... obawiają się mnie. I dobrze. Niech sobie tak myślą, a to ja będę miała z nich ubaw.
Za to chyba wszyscy nauczyciele mnie polubili. No dobrze... Są wyjątki. Snape. W sumie to nie jestem pewna, czy on mnie nie lubi, ale w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. W ogóle. To jest strasznie irytujące, ale o wiele przyjemniejsze niż fakt, że jesteś głównym tematem rozmów na korytarzach... No i jest jeszcze stary Dumbledore. Człowiek–zagadka... No dobrze, powinnam być już przyzwyczajona, że ludzie na mnie zerkają, ale on się gapi! Ciągle! I tak dziwnie się uśmiecha, gdy mijam go na korytarzach... Tak jakby wiedział coś, o czym ja nie wiem. Tyle że to w moim wypadku to nic nowego, a jego zachowanie nie jest normalnie. Albo ja znam złą definicję tego słowa.
Wspominałam już, że z nauką dobrze sobie radzę. Ale to, niestety, nie musi oznaczać, że wszystkie lekcje lubię. A jest jedna, która szczególnie mnie sobą odrzuca, czyli Obrona Przed Czarną Magią. Wszystkie jej czynniki mnie odpychają. Po pierwsze – nauczycielka. Amaldinya Punchskotch. To jakaś staruszka, która kompletnie nie zna się na swoim zawodzie! Jej sposób prowadzenia zajęć (a raczej jego brak...) pozostawia wiele do życzenia... Wiem, że miałam z nią na razie tylko jedną lekcję, ale zajęcia Historii Magii z Binnsem są bardziej interesujące! Choć na obydwóch lekcjach staram się nie zasnąć... Jak na razie mi się to udaje, ale to tylko kwestia czasu...
Po drugie: sama czarna magia. Wiadomo, żeby przed czymś się chronić, trzeba mieć o tym jakieś pojęcie. O ile inni Ślizgoni skakaliby z radości, mogąc zgłębiać tajniki czarnej magii (wnioskuję to po ich zachowaniu, gdy Punchskotch oznajmiła, że na pierwszym roku będziemy uczyć się samej teorii), ja nie mam na to najmniejszej ochoty. Z największym trudem sięgam po podręcznik do OPCM i zmuszam się, by przeczytać o zadanym temacie. Moją jedyną motywacją jest to, że inaczej nie uzyskam wysokich wyników na sumach i owutemach, co byłoby moją osobistą porażką. Serio. Ale najdziwniejsze jest to, że gdy już coś tam czytam, mam wrażenie, jakbym tych informacji dowiadywała się drugi raz. Jak gdybym już o tym wszystkim wiedziała, ale nie miała tego świadomości... Ale skąd? NA PEWNO nie czytałam o tych wszystkich rzeczach wcześniej, Z PEWNOŚCIĄ nie miałam do czynienia bezpośrednio z czarną magią. Przecież pamiętałabym coś takiego, nie? Ale w takim razie skąd to wszystko wiem? Punchskotch dziwiła się, tak jak ja zresztą, gdy moja ręka wystrzeliwała w górę, kiedy ona zadawała pytania. Oczywiście moje odpowiedzi były bezbłędne, nawet przy tych najtrudniejszych zagadnieniach. Jeśli już o coś pytała, bo nasza ostatnia lekcja wyglądała mniej więcej tak, że ona zadała nam temat, a my musieliśmy go sami opracować. A zgadnijcie, co robiła w tym czasie panna Amaldinya! Drzemała w najlepsze! Czy napomknęłam już, że Puchskotch jest już baaardzo stara? A do tego strasznie chrapie.
W każdym razie, zaczęłam bać się samej siebie. Co jeszcze ukrywam przed samą sobą? Próbuję o tym nie myśleć, ale kiedy Ileene pyta się mnie, jak to możliwe, że tyle o tym wiem, a ja odpowiadam (zgodnie z prawdą), że nie mam pojęcia, znowu zaczynam zaprzątać sobie tym głowę. Jakie niespodzianki skrywam?
Czas wolny spędzamy na błoniach lub w bibliotece. Okazało się, że, tak jak ja, Ileene dobrze się uczy (choć raczej nie stawia nauki na pierwszym miejscu) i, tak jak ja, uwielbia czytać książki. Na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale łączy nas bardzo dużo. I choć znamy się krótko, połączyła nas przyjaźń. Tak, przyjaźń. To takie dziwne słowo, którego znaczenia nie chciałam poznać... Teraz poznajemy je razem.
Ogień i woda. Albo ta sztywna i ta normalna – kwestia gustu. Dopełniamy się nawzajem. Ileene uczy mnie, jak wyluzować, a ja ją, jak z tym nie przesadzić. Próbuje zarazić mnie swoim optymistycznym podejściem do świata, ale, jak na razie, idzie nam dość opornie. Czasami dziwię się, że Ileene przydzielono do Slytherinu... Obie odstajemy od reszty uczniów naszego Domu. Mama Ileene była Gryfonką, wspomniała mi o tym. Jest w niej coś gryfońskiego... Ta werwa, ten optymizm, zapał, pewność siebie. Ileene jest bardzo sprzeczną osobą, nadal próbuję ją rozgryźć... Jak to możliwe, że widzi świat w samych jasnych barwach, skoro płacze po nocach?
Tak. Ta sytuacja się powtarza. Każdej nocy. A ja każdego dnia udaję, że nic nie widziałam...
W piątkowy wieczór postanowiłyśmy odrobić lekcje w Pokoju Wspólnym. A tak ściślej to ja postanowiłam, bo Ileene wolała włóczyć się po zamku. Przekonałam ją w końcu, obiecując, że jutro (niechętnie) z nią połażę. W pomieszczeniu byłyśmy tylko my obie. Siedziałyśmy przy biurkach, było na prawdę miło. I cicho. Tak, było tak cicho, że można było usłyszeć odgłos palącego się drewna i iskierek ognia. Miałyśmy do napisania jeszcze tylko wypracowanie na lekcję eliksirów (którą swoją drogą obie uwielbiałyśmy), gdy moja przyjaciółka przerwała ciszę:
– Czemu taka jesteś?
– Jaka? – odpowiedziałam beznamiętnie, zatapiając pióro w kałamarzu. Przyłożyłam je do papieru, gdy Ileene odparła:
– Nienaganna.
...I zrobiłam wielkiego kleksa.
– O co ci chodzi? – zapytałam szorstko i spojrzałam na nią pustym wzrokiem, choć już we mnie buzowało.
Nienaganna. Perfekcyjna. Idealna. Nie jestem taka. Idealna córeczka Malfoy'ów. W tym zdaniu żadne słowo nie jest zgodne z prawdą. – A ty już się obrażasz! Spokojnie – zaśmiała się pod nosem.
– Co w tym jest takiego zabawnego?
– To, że jeszcze dużo pracy przed nami – odparła beztrosko, a ja zgniotłam poplamiony kawałek pergaminu i poszłam go wyrzucić.
– Nie nazywaj mnie tak, okay? – zapytałam w trakcie krążenia po pokoju i usiłowania znaleźć kosza na śmieci.
– Pod drzwiami – naprowadziła mnie Ileene. – A co do twojego pytania – okay. Ale czemu to cię tak zezłościło?
– Bo nie lubię, gdy ktoś widzi mnie inną, niż jestem – odpowiedziałam, gdy już wróciłam na miejsce i usiadłam na krześle przy biurku. Moja przyjaciółka niespodziewanie wybuchnęła śmiechem.
– A jak cię obgadują to co? W ogóle się tym nie przejmujesz! Gubisz się w zeznaniach.
– Ale ty, to co innego... – wyszeptałam zmieszana. – Dobra, poprawka – powiedziałam, tym razem pewniej. – Nie lubię, gdy ktoś mi bliski widzi mnie inną, niż jestem...
– To ja... Jestem kimś ci bliskim? – spytała skołowana.
– Chyba jesteśmy przyjaciółkami, nie?
– Tak... Tak. Jasne. – Uśmiechnęła się ciepło, a ja odwzajemniłam uśmiech. – Dobra, wracajmy do tych zadań!
Znowu zapanowała cisza, ale ta była bardziej... Niezręczna. Jakbyśmy były zbyt skrępowane, żeby coś powiedzieć. Tylko, że tak nie było, przynajmniej w moim przypadku.
Położyłyśmy się spać dość wcześnie. Gdy leżałam w łóżku, zaczęłam rozmyślać. O różnych rzeczach. Takie nocne przemyślenia, chyba zrozumiecie. Odtworzyłam w myślach cały ostatni tydzień, aż zatrzymałam się na świeżym wspomnieniu rozmowy z Ileene. Dopiero wtedy poczułam, że wszystko nie zostało powiedziane. Jakby przez cały wieczór słowa wisiały w powietrzu, ale byłyśmy zbyt spięte, żeby je wypowiedzieć. Dopiero teraz zobaczyłam dziwny wzrok Ileene, gdy się do mnie uśmiechała. Jej zbyt poważny ton. A ja... Mnie w tym wspomnieniu nie było. Tak jakbym świadomością zniknęła z reszty wieczoru. Bo... Nie chciałam tam być. Nie chciałam t e g o zepsuć. T e g o - czymkolwiek to jest. Tak jakbym przyznaniem się do naszej przyjaźni powaliła mur. Ale czy to, co zrobiłam było słuszne? Nie wiem. Wiem, że się wyłączyłam, bo nie chciałam myśleć nawet o tym, że coś jest nie tak. Teraz to uczucie natarło na mnie z podwojoną siłą. Zamknęłyśmy pewien rozdział. Zaczęłyśmy pisać nowy. Ale czy zakończenie tego poprzedniego było szczęśliwe?
Bujałam się na huśtawce, wołając:
– Wyżej! Aż do nieba! Jupiii!
Wiatr czesał moje rozpuszczone włosy. Choć powoli zaczynała się jesień, był to słoneczny i ciepły dzień. Otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę ścieżki. W oddali zobaczyłam idącego w stronę placu Simona.
– Simooon! Juchuuu! Tuuutaj!
Przyjaciel odwrócił się w moim kierunku, a gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko i zaczął biec w moją stronę. Ja zeskoczyłam z huśtawki i wylądowałam na miękkim piasku.
– Lil! Uważaj, znowu sobie zrobisz strupa! – zawołał do mnie.
– To świetna zabawa, sam musisz kiedyś spróbować! – odpowiedziałam, wstając i otrzepując moją zieloną spódniczkę w groszki z piasku.
– Wolę nie...
– Cyk–cyk–cyk–cykor! – Przyjaciel oblał się rumieńcem. – Żartowałam przecież!
– Aha. Co chciałaś mi pokazać? – zmienił temat.
– Ach, no tak! – przypomniałam sobie właściwy cel naszego spotkania. – Chodź, coś ci pokaże! – zawołałam podekscytowana, biegnąc w stronę wielkiego, starego dębu – ulubionego miejsca naszych zabaw. – No chodź! – poganiałam.
Simon niechętnie pobiegł za mną. Schowaliśmy się za szerokim pniem owego drzewa, tak, żeby nikt nie mógł nas podglądać.
– Lil, co jest? – spytał przyjaciel lekko zdezorientowany. – Zachowujesz się dzisiaj... dziwnie.
– Ciiicho! – wysyczałam. – Jeszcze ktoś nas tu zobaczy!
– Ale – zaczął, tym razem szeptem – czemu nie mieliby nas zobaczyć?
Wtedy uśmiechnęłam się szeroko, a moje oczy zabłyszczały. Przykucnęłam i zebrałam z ziemi jeden z opadłych liści.
– Spójrz uważnie. – Wystawiłam go Simonowi do wglądu.
– Zwykły liść. – Wzruszył ramionami i spojrzał na mnie, jak gdyby pytająco.
Wtedy moje podekscytowanie osiągnęło punkt kulminacyjny. Simon chyba to wyczuł, bo w jego piwnych oczach czaił się strach. Ścisnęłam liść w pięści.
– Lil...
– Zobacz teraz.
Rozwarłam palce i naszym oczom ukazał się liść. Ale całkiem inny liść. Był zieloniutki, jakbym dopiero zerwała go z drzewa!
– Spójrz! Czyż to nie wspaniałe!
– Jak ty to... Ty... – Powoli zaczął się wycofywać, a mnie zaczął znikać uśmiech z twarzy.
– Nie wiem, ale czy to ważne? To jest wspaniałe!
– Ty... – Zrobił jeszcze kilka kroków w tył, a potem wybałuszył na mnie oczy i wykrzyknął: – Wariatka! WARIATKA!
Zaczął biec, a ja stałam chwilę skołowana. A potem zaczęłam płakać. Jak on mógł nazwać mnie w a r i a t k ą? Jak mógł tak nazwać swoją najlepszą przyjaciółkę?! Byłam zdruzgotana.
– Simon! – krzyczałam w jego kierunku, przynajmniej tak myślałam, bo łzy przysłoniły mi widok. – Simon, poczekaj! – Nogi ugięły się pode mną, czułam się bardzo dziwnie. Lekko, ale słabo jednocześnie. Jakby coś pobierało ode mnie życie... – Simon...
Obudziłam się z krzykiem.
Lil? Simon? Zapowiada się ciekawie! :3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! <3
~Chady
Dziękuję! <3
UsuńA.K.
Pierwsza !!! xd
OdpowiedzUsuńNue wiem co mam napisać. Po raz pierwszy w życiu odjeło mi mowę. To coś... Użyję jednego słoea : Niesamowite.
Weny !
Hahah, chyba jednak nie pierwsza! xD
UsuńDziękuję, choć uważam, że przesadzasz. ^.^
A.K.
JAAAKI CUUDNY ROOOZDZIAŁ <3 Więcej, więcej, więcej! >.< Szybko! ^^
OdpowiedzUsuńMuszę podzielić się moimi przemyśleniami, wybacz xD :P
1. Może to Lily? W swoim drugim wcieleniu? xDD Haha :D Nie wiadomo :C
2. Córełka Lily? o.O Córełka LILY? CÓREŁKA Lily? CÓREŁKA LILY?! :o
No bo Lil to zdrobnienie od Lily, nie? :D
Weny życzę i pozdrawiam ;3
Dziękuuuję! <3
UsuńSpróbuję pisać teraz częściej. Okazuje się, że teraz mam więcej czasu, niż w ferie. >.< Nie będę nic zdradzać. :3 Będę mieszać wam w głowach z każdym rozdziałem coraz bardziej, buahahaha! xD
Jeszcze raz dziękuję, również pozdrawiam,
A.K.
O M G
OdpowiedzUsuńTHIS IS THE BEST OC ON THE WORLD
Hahahahahahahahahahahahahahahahah pierwsza licząc od 7 w tyłu hahahahahahahahahah
I tak nie lubię Ileena, z każdym rozdziałem coraz bardziej, co ona w ogóle robi w Slytherinie? Taka Gryfoneczka z niej / Lily, Simon, Lily, Simon... STOP!!! Przestałam ogarniać... ._.
Ale kij, weny, weny, weny, weny, (...), weny ;D
//Apple_Black
*Ileene
UsuńDziękuję. ^.^
UsuńTak! Mój cel został osiągnięty! :3 Przestaliście ogarniać! xD A będzie jeszcze gorzej... Jeszcze raz - dzięki. c:
A.K.
ja nigdy nie przestanę ogarniać. Mój umysł pracuje na takich obrotach jak karuzela xd
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńHahah. :D
UsuńCześć.
OdpowiedzUsuńTak, wiem, miałam nie komentować. Postawiłam "warunek", którego ty nawet nie skomentowałaś. Nieważne.
Miałam zamiar zostawić ten rozdział w spokoju. Naprawdę. Ale okazało sie to niemożliwe. Po prostu nie. Za dużo widzę w nim ciebie i zdecydowanie za dużo próbuję zobaczyć w nich kogoś, kogo zapewne tam nie ma. Samą siebie.
Czy tylko mi się wydaje, Gin, że dużo w tym jest nas, tych nas których nigdy nie było? A może to tylko dlatego, że za bardzo utożsamiam się z Ileene, tak jak zawsze utożsamiałam się z takimi postaciami? A może powodem jest to, że Katy to tak naprawdę jakaś część ciebie, którą nie każdy potrafi dostrzec? Może po prostu zbyt wiele emocji kryje się pod twoim "nic"? A może ja po prostu wariuję bo wiem, że dzieje się coś złego, czego jak zwykle nie mogę powstrzymać? Może.
Ale faktem pozostaje że rozdział jest świetny. Fantastyczny. Genialny. Jest w nim trochę powtórzeń i te przecinki są troszkę "przypadkowo" porozmieszczane ale to takie drobnostki.
Rozbrajają mnie te komentarze mówiące, że Lily może być mamą Katy. Jak oni mało wiedzą! Chociaż teraz pewnie żałujesz, że ja wiem więcej. Simon... czy mam rację myśląc, że był on najlepszym przyjacielem Lil, ale ją opuścił bo była inna? Nie zrozumiał, nawet nie próbował. Skąd ja to znam...?
I przyjaźń Katy i Ileene... "Cokolwiek". Wiem, że zbyt często do tego wracam, ale naprawdę nie chciałabym mieć do tego powodów. Ale jest jak jest... Wiesz, o co mi chodzi. A ja chciałabym wiedzieć, o co chodzi ci. Ale to raczej nieistotne. Wątpię, żebyś mi cokolwiek wyjaśniła. Ale jak coś, przecież wiesz, gdzie mnie możesz zastać.
A teraz życzę ci już tylko weny. I do następnej notki.
Do napisania,Gin...
~Nox
Dziękuję za komentarz, specjalnie Ci nie odpisałam. xD
UsuńEmm... Musimy pogadać na priv.
Tak już jest. Jedni wiedzą za dużo, drudzy za mało. :v
Tak, dobrze rozumiesz, jeśli chodzi o Simona. c:
Jeszcze raz dzięki,
A.K.
Ja dzięki temu komentarzwy coś dostrzegłam w rozdziale :v Buahahahah Twój plan (nieogarniania przez czytelników) na mnie nie działa, Katharino! 3:)
UsuńHm, hm.
OdpowiedzUsuńLily...
Zaklęcie przestaje działać...
Obliviate!
Kat jest córeczką Snape'a. I naprawdę nazywa się Lily.
Pewnie ścigało ją jakieś niebezpieczeństwo i jej tatulek rzucił na nią obliviate.
Potem Snapusiek powiedział Narcyzie że to dziecko jest niezwykłe i powinna się nim zająć.
Katerin to istny Snape. Nienaganna. Poukładana. Hahaha ale ze mnie Sherlock.
Tylko kto jest matką?
Wątpie by była to Evansówna.
Ona kocha Jamesa.
Czekam na next
C;
Oezu, się naczytam tych waszych pomysłów. xD Ale nic nie powiem. ^.^
UsuńDziękuję za komentarz. c:
Świetny blog! Piszesz bardzo dojrzale, ale też mądrze, nie używasz wulgaryzmów. Mi się bardzo podoba i czytam go z wielką przyjemnością. Weny i natchnienia życzę!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :3
UsuńWoooow! ;o <333 To zakończenie - miazga! ;3 Sama nie wiem co myśleć XD Rozdział mega, strasznie mnie wciągnął i nie mogę doczekać się nexta! ;** Pozdrawiam i życzę duuużo weny! <33
OdpowiedzUsuńDziękuję! <3
UsuńŚwietny blog! :D Piszesz bardzo porządnie, temat również ciekawy, zachowujesz kanon, podoba mi się ;) Czekam na następny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję ślicznie. ^.^
UsuńZostałaś nominowana do LBA! Gratulacje! Więcej informacji na blogu:
OdpowiedzUsuńhttp://fremionemiloscbezkonca.blogspot.com/2015/03/lba.html
Yey, dzięki! :3
UsuńMasz nominację do LBA! :) - http://emily-fox-life-in-hogwart.blogspot.com/2015/03/nominacja-do-lba-d.html /Lisek
OdpowiedzUsuńOuu, wow. xD Już trzecia nominacja. ^.^ Dzięki! c:
UsuńJak zwykle cuudo *-*
OdpowiedzUsuńNie ma się do czego doczepić! :D
Isiaa.
Dzięki! <3
UsuńŚwietny rozdział! Nie mg doczekać się nexta strasznie mnie zaintrygowałaś :D
OdpowiedzUsuńDzięki! ^.^
Usuń