środa, 15 kwietnia 2015

6. Dziury w niebie i tajemniczy prezent.

Ohayo, ludzie! :3 Tyle zmian ostatnio i nie wiem, od czego zacząć. xD Po pierwsze – tyle Was tutaj ostatnio przybyło, tyle pozytywnych opinii dostaję, to naprawdę budujące i motywujące! <3 No i jest nowy szablon. Co o nim sądzicie? Tym razem jest całkiem stworzony przeze mnie, jestem z niego zadowolona i sądzę, że bardzo oddaje naszą Katharinę. ^.^ Doszło kilka nowych kart. W zakładce Bohaterowie zaszły częściowe zmiany, ale i tak to nie jest jeszcze ich koniec. c: Jeśli chodzi o rozdział... Jest dość kluczowy dla całej akcji, bo tak właściwie jest jej początkiem. :3 Nie będę już nic zdradzać, sami macie przeczytać! Ja tylko napomnę jeszcze, że sama jestem z niego zadowolona. c: I, co najbardziej mnie śmieszy, jest w całości napisany na telefonie! xD Zapraszam do czytania! I nie zapomnijcie zostawić komentarz! <3


Otworzyłam oczy, tak jakbym się obudziła, ale wiedziałam, że to nieprawda. Przecież nie spałam. Tak... Tak jakbym odzyskała świadomość b y c i a. Ale tak właściwie to gdzie byłam?
Wokoło panowała bezgraniczna ciemność. Wyciągnęłam rękę przed siebie, tak przynajmniej sądziłam, bo nie potrafiłam jej dostrzec. Wystraszona, próbowałam się podnieść, co nie było takie łatwe, bo powietrze było gęste, trochę tak jak woda, a moje mięśnie odmawiały współpracy. Udało się, a złapanie równowagi nie było już takie ciężkie. Stanęłam twardo i obejrzałam się wokoło. Nie zobaczyłam niczego. Obok mnie nic. Pode mną nic... A nade mną? Odchyliłam głowę do tyłu i spojrzałam w górę. Zobaczyłam jasne plamy, porozrzucane po całym... niebie? Czy to było niebo? W każdym razie, wyglądały jak dziury, przez które chciało dostać się światło, lecz na marne. Nie dochodziło do miejsca, gdzie byłam. Wywnioskowałam więc, że owe d z i u r y musiały być wysoko nade mną.
Było zimno. Objęłam się ramionami. Do tego doszedł piekący ból w okolicach skroni, który przeszkadzał mi w racjonalnym myśleniu. Gdzie jestem? Czy to kolejny dziwaczny sen, wytwór mojej jakże bujnej wyobraźni? Nie mogłam sobie przypomnieć, co robiłam wcześniej. W mojej głowie panowała pustka.
We mnie pustka. Wokoło pustka. I jeszcze ten nieznośny ból głowy... Można by zwariować, co? Nie byłam już przestraszona. Byłam zdenerwowana.
Co to za miejsce?!
Tak, to na pewno sen. Tylko że ten znacznie różnił się od reszty – zwykle nie zachowywałam w nich świadomości. Tutaj czułam się całkowicie ż y w a, ale przestrzeń wokół mnie była całkiem nierealistyczna. 
Wiedziałam, że zaraz coś się stanie. Mnie tak łatwo nie jest zaskoczyć, tym bardziej, gdy to własny umysł chce spłatać mi figle.
– Halo! – zawołałam w przestrzeń, chcąc przyspieszyć bieg wydarzeń, choć w głębi duszy czułam, że to nic nie da.
Nagle ostry, lodowaty wiatr poruszył moim ciałem, przez co straciłam równowagę i upadłam twardo na... to coś, na czym stałam. Cokolwiek to było. Zacisnęłam zęby i złapałam się za łokieć lewej ręki, na którą upadłam. Bolało. To w końcu jest, czy nie jest sen? Co jest grane? To n i e jest normalne!
Wiatr się wzmagał. Zaczyna się. Nagle całkiem otępiałam i straciłam panowanie nad całym ciałem, choć nadal byłam świadoma sytuacji i bólu głowy oraz ręki. Wstałam i zaczęłam iść, jakbym była lalką, a ktoś pociągał za sznurki. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam otworzyć ust. Byłam zamknięta w klatce, jaką byłam j a sama. Wszystko we mnie domagało się wyjść na zewnątrz, co przysparzało mi jeszcze większego bólu. Tak jakby przez to, że przeciwstawiałam się swoim czynom, byłam karana. Straciłam kontrolę.
W jednej chwili coś przerwało jedyną przyjemną rzecz w tej całej sytuacji, czyli ciszę. Całą przestrzeń wypełniły krzyki, a ja stanęłam jak wryta i nie mogłam się ruszyć. Miałam dość walki. Czułam, że i tak, prędzej czy później, wybuchnę, bo ból rozsadzał mi czaszkę. Po krzykach nadszedł głośny, szaleńczy śmiech, który zmroził mi krew w żyłach. W końcu i ta tortura się skończyła, a ja... westchnęłabym głośno, gdybym oczywiście mogła, ale przecież nie mogłam. I wtedy usłyszałam głosy. Urywki rozmów, której nie rozumiałam w każdym calu, każdym słowie. Niektóre głosy wydawały mi się znajome, lecz w głowie nadal miałam wszechobecną pustkę. Wsłuchałam się, próbując zapamiętać jak najwięcej.
– ...ona się nie nada...
– ...postaw ją przed Czarnym Panem...
– ...trzeba jej się pozbyć...
– ...to dziewczynka!...
– ...będzie bezużyteczna...
– ...a co z resztą?...
– ...to jedyne rozwiązanie...
Głosów było coraz więcej, a ja sądziłam, że zaraz zwariuję. Każde słowo było dla mnie wielkim bólem, wbijało się w mój umysł, jakoby zostawiając krwawe rany. Nie mogłam tego słuchać, choć bardzo chciałam. To i tak nic nie dawało, bo, choć starałam się nie zwracać uwagi na hałas, nic nie mogłam poradzić na to, że zdania trafiały prosto do moich uszu. 
Choć nie mogłam ruszyć głową, skierowałam swój wzrok w górę i zobaczyłam, że dziury powiększały się z każdym słowem, za każdym razem było ich coraz więcej, a ja czułam coraz większy ból głowy, pulsujący i piekący na przemian.
Wtem wiatr ustał i zrobiło się całkiem cicho. Oddychałam głęboko, byłam na skraju załamania. Nadal nie kontrolowałam swojego ciała. Ale wtedy usłyszałam ten głos, głos, który rozbrzmiał w mojej głowie jak dzwon i zanosił się echem przez jeszcze parę chwil...
– Nie pozwolę wam tego zrobić! Nie pozwolę! Zabijcie mnie, nie ją! Ona nie jest niczemu winna!
Znałam ten głos. Znałam i był dla mnie jak lek na zranioną dusze, na wszelkie bóle. Ta determinacja, choć jednocześnie żal i smutek, wzniecił we mnie iskrę nadziei, a moje serce zapłonęło tęsknotą. Tęskniłam za tym głosem, choć nie wiedziałam, do kogo należał. Byłam pewna jednak, że to głos osoby, na której mi zależy, i której na mnie zależy. Muszę walczyć. Dla tej osoby, tego głosu. 
Przyjemne ciepło ogarnęło moim ciałem, a potem poczułam, że p ł o n ę. Z całej siły próbowałam się ruszyć. Nie zauważyłam, jak cała przestrzeń zaczęła jaśnieć, tak bardzo się skupiłam. Nagle poczułam strużkę łez, która płynęła po moim policzku. Uda mi się. Czułam, jak moje mięśnie zaczęły się rozluźniać. Udało mi się uśmiechnąć. A potem z moich ust uwolniły mi się słowa:
– To mój sen. I to ja kontroluję sytuację.
Mój głos brzmiał słabo, ale ja czułam się silna jak nigdy dotąd. Spojrzałam w górę – po dziurach nie było śladu, teraz cała przestrzeń była skąpana w blasku. Z uśmiechem na ustach dałam się pochłonąć światłu.

Obudziłam się nagle, podparłam rękami i wyprostowałam. Czułam się tak, jakby ktoś wyjął mnie z akwarium. Mój oddech był płytki i nierówny, a ja poczułam wielką ulgę. To już koniec bólu. Koniec tortur. A ja... Pamiętałam c a ł y sen. Ten fakt lekko mnie przeraził. 
W chwili, gdy chciałam się obejrzeć i sprawdzić, gdzie tak właściwie się znajduję, ktoś zasłonił mi usta dłonią, a drugą ręką złapał za ramię. Czyjeś długie, zimne palce na mojej twarzy. Strach mnie sparaliżował, nie potrafiłam wykonać żadnej czynności. W pomieszczeniu, w którym się znajdowałam, było całkiem ciemno. Słyszałam, jak ta osoba głośno oddychała, ja natomiast nie mogłam złapać powietrza do płuc. Wiedziałam, że jeszcze chwilę i się uduszę. Czy do tego zmierzała ta osoba? Nie umiałam się bronić. 
– Katy, spróbuj nie wydać z siebie żadnego dźwięku – napastnik wyszeptał mi do ucha, a ja poczułam, że wszystko we mnie się blokuje. Z wielkim trudem skinęłam dwa razy głową. 
Palce osoby o nadal nieznanej mi tożsamości powoli zsuwały się z mojej twarzy, ale druga dłoń spoczywała nadal na moim ramieniu. Zaczerpnęłam powietrza i zaczęłam ogarniać w głowie sytuację... Zaraz, czy on nazwał mnie K a t y? Przecież... Nie dokończyłam tej myśli, bo napastnik włączył lampkę i przede mną ukazała się postać... profesora Dumbledore'a. Gałki oczne wyszły mi na zewnątrz. Nie tego się spodziewałam. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc, gdy rytm mojego serca się unormował, wydusiłam z siebie słabym głosem:
– Przestraszył mnie Pan...
– Wiem – odparł, ale zupełnie innym głosem, niż wczorajszego wieczoru. Zniknął beztroski, ciepły ton, a zastąpiła go obojętność i powaga. Zabrał rękę z mojego ramienia. – Żadnych pytań. Zaraz wszystko ci wytłumaczę.
Skinęłam głową. To było mi całkiem na rękę, bo, choć wiele pytań cisnęło się mi na usta, nie miałam ochoty niczego mówić. 
– Jesteśmy w skrzydle szpitalnym – zaczął wyjaśniać. – Zemdlałaś.
I wtedy Katy przypomniał się cały wczorajszy wieczór. Uniosła wzrok i spojrzała pytająco w niebieskie oczy dyrektora.
– Widzę, że zaczynasz kojarzyć. Teraz dam ci chwilę, spróbuj połączyć fakty. Możesz pytać.
Co? To on miał mi tłumaczyć, a nie na odwrót!
Zaczęłam mówić:
– Ten sen... To nie jest przypadek?
– Nie.
– Czy ja... Czy ja zaczynam przypominać sobie przeszłość? Czasy przed adopcją?
– Tak, Katy – odpowiedział z lekkim żalem w głosie, patrząc gdzieś w bok. – Twój umysł zaczyna się odblokowywać.
– Co? Jak to – odblokowywać? – Nie rozumiałam z tego nic. – Zaraz... – Chwilę mi zajęło przemyślenie tego wszystkiego, ale w końcu zdobyłam się na to, by spytać: – Pan wie, co mi się stało?
– Po części – przyznał. – Mogę ci powiedzieć to, co sam wiem. Ale są warunki. Trzy – uściślił.
– Jakie?
– Po pierwsze – zaczął wyliczać – nie zadawaj pytań, póki ci nie pozwolę. Po drugie – ta rozmowa musi zostać między nami. – Przerwał.
– Oczywiście – zgodziłam się, z trudem kryjąc ekscytację. – A po trzecie?
– Musisz mi przyrzec, że zapomnisz o tej rozmowie...
– Co?! - wybuchłam. – Przecież to bez sensu!
– Rozumiem twoje wzburzenie, ale tak będzie najlepiej – odparł ostro. – To najważniejszy warunek.
– Ale po co mi to wiedzieć, skoro nie będę mogła tego wykorzystać? – spytałam z bezradnością w głosie.
– P r z y p o m n i s z sobie w odpowiednim czasie, wtedy, gdy będziesz wiedziała, jak to wykorzystać – odpowiedział, tym razem delikatniej. – Katy, zaufaj mi.
Choć część mnie chciała zrezygnować, druga była silniejsza, ta, która mówiła: Musisz to zrobić, inaczej znów staniesz w miejscu. Czas w końcu zrobić coś w tym kierunku. Choć strasznie się obawiałam tego, co mogę za chwilę usłyszeć, powiedziałam:
– Zgoda. 
Dyrektor uśmiechnął się.
– Sądziłem, że tak odpowiesz.
– Mógł pan się mylić – mruknęłam.
– Mogłem, to prawda, ale w niektórych sprawach trudno nie być nieomylnym. – Przewróciłam oczami, ale Dumbledore chyba tego nie zauważył, bo mówił dalej: – Nie pamiętasz czasów z sierocińca? – Jego głos pochmurniał. – Nie masz żadnych n o r m a l n y c h wspomnień z tego okresu? 
– Nie.
– I nie mogłabyś mieć. Bo twoje wspomnienia zostały zniekształcone – mówiąc, podkreślił ostatnie słowo.
– Wiedziałam! – Uśmiechnęłam się triumfalnie, choć w środku wszystko mi pękało. Choć byłam tego pewna, i tak poczułam się zdradzona. Dyrektor się skrzywił.
– Twoje sny są wynikiem tego procesu, bo twój umysł jest silny, t y jesteś silna. To t y je powodujesz.
– Ja? – zdumiałam się.
– Tak. Są efektem tego, że zaklęcie słabnie, a ty masz dostęp do wspomnień, które powinny być zablokowane. Ale tak by się nie stało, gdybyś nie była dobrą czarownicą. Bardzo dobrą. Tylko najlepsze czarownice umieją przeciwstawić się urokom o takiej sile.
– Przecież ja się nie przeciwstawiam... – Miałam nadzieję, że było na tyle ciemno, że Dumbledore nie zobaczył moich rumieńców. – Poza tym nie jestem dobrą czarownicą. Jestem dopiero na pierwszym roku, prawie nic nie umiem... Tyle, co w książkach.
– Nie chodzi tu o wiedzę, ale o umiejętności, wrodzony talent. A ty go masz.
Poukładałam sobie to w głowie, ale i tak brakowało wielu elementów.
– Czyli sama mogę złamać tę klątwę? 
– Miałaś nie zadawać pytań – przypomniał. Zawstydzona opuściłam wzrok. – Niestety, nawet jakbym chciał, nie mogę ci odpowiedzieć na to pytanie – westchnął. – Nie wiem, jakim zaklęciem zostałaś potraktowana.
– Czyli wychodzi na to, że tylko potwierdził mi pan to, do czego sama  doszłam – mruknęłam, z nadal spuszczoną głową. 
– To prawda. Ale lepsze to, niż nic. – Prychnęłam. – Uwierz. – W jego głosie można było dostrzec urazę.
– Trudno mi wierzyć, kiedy nie wiem, w co...
Przez chwilę nikt nic nie mówił.
– Czy mogę zadać panu jedno pytanie?
– Już to zrobiłaś – odparł, ale ja nadal nieugięcie się w niego wpatrywałam, prosząc o inną odpowiedź. Dyrektor westchnął. – Dobrze.
– Wie pan, kim jest moja biologiczna matka? - zapytałam cicho.
– Wiem – odpowiedział smutno.
Po moich policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy, a ja dałam im nie przeszkadzałam. Niech płyną, niech zmyją ból z mojej twarzy...
– I nie może mi profesor wyjawić, kim jest?
– Nie. – Wyraźnie dał mi do zrozumienia, że temat skończony. Odpowiedziałam nerwowym śmiechem i otarłam łzy. – Katy... 
– Tak? – zapytałam ze sztucznym entuzjazmem.
– Mam coś jeszcze.
Co jeszcze chce mi powiedzieć? Kolejny raz chce dać mi nadzieję, a potem przekuć ją jak balon? Czemu zawsze muszę stać na przegranej pozycji?
– Co? – Obojętność w moim głosie była wyraźna tak mocno, jak cierpienie wymalowane na mojej twarzy. 
– To. – Wyciągnął rękę, w której trzymał małe pudełeczko. – Otwórz.
Drżącą ręką chwyciłam przedmiot i otworzyłam go powoli. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. W pudełeczku leżała malutka buteleczka wypełniona do połowy półprzezroczystym płynem. Wzięłam ją do ręki i przyjrzałam jej się. Nie przypominała żadnego z eliksirów, o których mowa w podręczniku do tego przedmiotu, którego przestudiowałam od deski do deski w wakacje.
Dumbledore uprzedził moje pytanie:
– Pewnie jesteś ciekawa, co jest w buteleczce. Ale nie mogę ci na razie tego powiedzieć.
– Czy ma pan zamiar grać ze mną w podchody?! – Tego już było zbyt wiele. – Czemu nie może mi pan powiedzieć o wszystkim tak prosto z mostu? – Spojrzałam mu głęboko w oczy, myśląc, że jakoś go zegnę. A potem powtórzyłam swe pytanie, ale z wielkim żalem w głosie: – Czemu?
Dumbledore widocznie zmiękł. W jego oczach był widoczny smutek, a na jego twarzy zagościł grymas. Odwrócił wzrok.
– Nie zrozumiesz...
– Skąd pan wie? – Naciskałam każde słowo.
– A jakbym ci powiedział, że poprosiła mnie o to twoja mama? – wyrzucił z siebie jednym tchem. Kompletnie mnie to zatkało.
– M–m–moja mama? – wydukałam.
– Tak.
– Niech będzie. – Poddałam się. Czułam, że męczę się po nic. – Ale po co mi to? – Podniosłam buteleczkę wyżej.
– Musisz to chronić. Nie możesz pozwolić, żeby ktoś się o tym dowiedział. Będą chcieli ci to zabrać. 
– Czemu? Kto?
– Dobrze wiesz, kto. – Racja... – Bo nie chcą, żebyś poznała prawdę. 
Pan też... 
– No dobrze. Co mam z tym zrobić?
– Dobrze skryć. To wszystko – wzruszył ramionami.
– Ale do czego mi się to przyda?
– Dowiesz się...
– ...we właściwym czasie – dokończyłam znużona. – Tak, wiem. 
Zacisnęłam pięść z buteleczką. Czułam, jak dyrektor gapił się na mnie przez jakiś czas. Potem głośno wciągnął powietrze i oznajmił:
– Musisz się położyć. To i tak było za dużo jak na jeden raz. 
– Myśli pan, że uda mi się jeszcze zasnąć tej nocy? – zadrwiłam.
– Przygotowałem się na wszelkie utrudnienia – odparł i wyjął zza pazuchy flakonik z różowym płynem. 
– Co to?
– Flaszka Słodkiego Snu – odpowiedział krótko i podał mi eliksir. – Wypij, proszę. 
Wykonałam posłusznie prośbę, ułożyłam się wygodnie na łóżku, a moje powieki same zaczęły się zamykać. 
– Dobrej nocy, Katy – usłyszałam, ale nie zdążyłam odpowiedzieć, bo w tej samej chwili wpadłam w ramiona Morfeusza. 

Gdy zbudziłam się po raz drugi, poczułam, że ktoś trzyma moją rękę. Dłoń tej osoby była ciepła i przyjemna w dotyku. Nie miałam ochoty jeszcze otwierać oczu i pozbywać się tego błogiego stanu, gdzie nic nie muszę, a to inni się mną zajmują. Wiedziałam jednak, że nie mogę tego wykorzystywać. Wróciłam na Ziemię, gdy ten ktoś jeszcze mocniej ścisnął moją dłoń, a ja zaczęłam otwierać oczy, powolutku, bo światło drażniło mój wzrok. Wciągnęłam powietrze przez nos i poczułam ten charakterystyczny zapach...
– Katy? – Ileene. Jak zwykle – pachniała  jak truskawki, które uwielbialiśmy z Draco zajadać latem. Nadal nie potrafię rozkminić, czy to jakieś perfumy...
– Która godzina? – wymruczałam. Moje oczy były już całkiem otwarte, a ja spojrzałam na przyjaciółkę, która siedziała na stołku przy moim łóżku. Płakała. – Merlinie, Ileene znowu? – Popatrzyłam na nią z wyrzutem. Zarumieniła się. Pomogła mi usiąść i odparła: 
– Po prostu daję emocjom wyjść na zewnątrz. – Spojrzała mi głęboko w oczy.
– Przepraszam, Ileene. Nie powinnam tak mówić...
– Nie, to ja przepraszam. 
– Niby za co? – zdziwiłam się.
– Za to, że ci nie uwierzyłam...
– Chodzi ci o wczoraj? Daj spokój.
– Nie, nie dam ci spokoju – zawzięła się. – To nie było fair z mojej strony, ty się mi zwierzyłaś, a ja potraktowałam cię tak oschle. 
Wtedy przypomniała mi się wczorajsza rozmowa z Dubledore'em. I ta dzisiejsza, w nocy.
– Ileene, widziałaś tutaj może profesora Dumbledore'a? – zapytałam. – I w ogóle to która w końcu jest godzina?
– Tak, był tutaj całą noc – przyznała. – Czekał, aż się obudzisz, ale spałaś całą noc. – Czyżby? – To on mnie tu wpuścił, bo Pomfrey mi nie pozwalała. I jest po dziewiątej.
– Ach.
– Katy, między nami wszystko w porządku?
– Oczywiście. – Uśmiechnęłam się do niej. – Nie jest mi przykro.
– A powinno – mruknęła, a ja ją przytuliłam. – Słuchaj, muszę kogoś zawiadomić, że się zbudziłaś.
– Okay, poczekam.
– Zaraz wrócę, a potem opowiesz mi, co się stało wczoraj wieczorem.
Skinęłam głową, a Ileene odeszła.
Nie mogłam powiedzieć jej, co dzisiaj zaszło, chociaż z całego serca nie chciałam jej okłamywać. Muszę pominąć parę faktów. Muszę zapomnieć.
...I dobrze ukryć buteleczkę, którą obracałam w dłoni, gdy Ileene zniknęła za drzwiami.

34 komentarze:

  1. Rozdział świetny! :3
    Ta tajemniczość której jak dobrze wiesz, nienawidzę. :*
    Weny i zapraszam do mnie! :)
    http://pamietniczekroseweasley.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest naprawdę dobry, jeden z ciekawszych na tym blogu.
    Szablon jet świetny, zakochałam się.
    Isiaa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny, boski, idealny! Powiedziałaś nam już więcej, ale nadal wszystko jest owiane tajemnicą, co sprawia, że czytelnik chce więcej, i więcej! :D Jestem zachwycona ^^ Dumbledore jest... Jest Dumbledorem, nigdy nie nie mówi wszystkiego. I ten sen, wow! :) Świetnie oddałaś emocje, widać różnice! Życze weny i czekam na siódmy rozdział
    //Miona
    P.S. Szablon przepiękny!

    OdpowiedzUsuń
  4. AAAAA KOCHAAAAM! <3 <3 <3
    Myślałam, że to Severus, albo jakiś bandyta czy coś .___. Ale Albus też może być ;D
    Kurdeee, nie bądź tajemnicza nooo ;____;
    E, E, E! NIECH UKRYJE BUTELECZKĘ W SKARPETCE! :D
    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ^^
    Pozdrawiam, no i standardowo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, nie pomyślałam, że ludzie zaczną Snape'a podejrzewać! xD
      Dziękuję za komentarz! ^.^
      Również pozdrawiam,
      A.K.

      Usuń
  5. Genialne!!! I takie tajemnicze... Widać, że Dubledore przykładał do tego rękę. W końcu tajemnice i niedopowiedzenia to jego żywioł ;). No i ten sen. Czekam na nowy rozdział, może on zaspokoi chociaż trochę moją ciekawość (ale znając życie pewnie pojawi się więcej zagadek i znowu będe umierać z niecierpliwości :D )
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, jeśli chodzi o zagadki, to raczej się nie pomyliłaś. xD
      Dziękuję za opinię!
      A.K.

      Usuń
  6. Jesteś genialna! Nie wiem skąd ty takie pomysły bierzesz ;D W każdym razie rozdział cudowny i czekam na nexta ;3 Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam!
    Rozdział był bardzo tajemniczy co dodatkowo zachęca do czytania. Dumbledore... Nigdy bym nie pomyślała, że zobaczę go w takim wydaniu. Takiego oschłego, zimnego... Czy to moje wrażenie? Ogólnie rzecz biorąc cudnie napisałaś tą notkę z resztą jak zwykle. Mam nadzieję, iż niedługo się dowiemy czegoś więcej o biologicznej matce Katy. Dosyć intrygujący temat. Nie wiem co dalej napisać, więc...
    Życzę weny oraz czekam na nn!
    Sonrisa
    PS: Jest miniaturka. Może wpadniesz? :)
    http://lily-evans-co-by-bylo-gdyby.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! <3
      Ooo, idę poczytać. :3
      A.K.

      Usuń
  8. Rozdział świetny! Jeszcze więcej tajemnic, dziwne zachowanie Dumbledore'a. Mam nadzieję, że już niedługo choć troszkę zdradzisz nam przeszłość Katy ;) Czekam na kolejny rozdział
    Pozdrowienia oraz dużo chęci do dalszego pisania, bo naprawdę świetnie Ci to wychodzi <3
    Camile
    http://pamietnikcamile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Po pierwsze - przecudowny szablon! :*
    Rozdział genialny. Coraz więcej tajemnic, do tego dochodzi Dumbledore, który widocznie wie więcej, niż to powiedział Katy... Intrygujące. Zastanawiają mnie te dialogi w śnie, one na pewno coś znaczą, ale nie wiem jeszcze co! :D Coraz lepiej idzie Ci pisanie opisów :) Jednym słowem - świetnie! Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału i jestem pewna, że będzie równie dobry jak ten! Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! ^.^
      Haha, również pozdrawiam,
      A.K.

      Usuń
  10. OMG! :oo <3
    Jak ty to robisz, że wszystko wychodzi ci tak idealnie? xd To było świetne! <3 Rozdział przeboski! xD Grr, zaczynam nie lubić Dumbledore'a ;--; Jestem meeeega ciekawa, jak to dalej będzie :D Kiedy następny rozdział?! xD Nie popędzam cie, o nie, ale nie moge się doczekać! ;33 Pozdrawiam i życzę weny! A! Szablon przecudny! ;* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, nie wiem! xD
      Dziękuję serdecznie za komentarz! <3
      Również pozdrawiam,
      A.K.

      Usuń
  11. Ej ni xD Szablon śliczny masz ;)
    Jej a może Katy jest córką Lily?
    I Jamesa?
    Skojarzyłam to dzięki temu okrzykowi....
    Harry ma siostrę?
    A w tej buteleczce może kryją się wspomnienia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Merlinie, pisząc ten rozdział, nie pomyślałam, że ludziom nasunie sur tyle pomysłów! Jedne są bliżej prawdy, drugie mniej... :3
      Dziękuję! c:
      A.K.

      Usuń
  12. Świetny blog! :) Będę śledzić! Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajny rozdział. Bardzo mroczny i tajemniczy! ;) Miło się czyta. Bardzo dobrze oddajesz uczucia Katy, a ta sprawa z jej biologiczną mamą, intryguje!

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! ^.^
      Również pozdrawiam,
      A.K.

      Usuń
  14. Zostałaś nominowana do LBA. Więcej informacji: http://crazy-life-sweetie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakbyś nie była owocem, to bym się fochła xD
    Dlaczemu TY masz wenę, pomysły, dobry telefon, fajne pomysły, dar do pisania i nie cierpisz na daltonizm???
    A mi blogger wiecznie płata figle i usuwa normalne rozdziały, a moje fonisko to kupa złomu >,<
    + wena mnie opuściła. Jej. ;;
    Nie dam linka do siebie, będę fajna xD ;;
    Pozdrawiam Ciebie i Twoją wenę, plus przekaż jej, że już dawno powinna przekroczyć progi mojego domu.
    ~Black Apple
    PS. Ten rozdział jest boski *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O maj gasz i te Basikowe powtórki ;;
      Pozdrawiam moją podłogę z sufitu!
      Ja.

      Usuń
    2. Ojej. xD
      Dziękuję ślicznie za komentarz! I już mi przestań z tą weną, bo już od dawna zabieram się za następny rozdział i mi nie wychodzi. ;--;
      Pozdrawiam,
      A.K.

      Usuń
    3. Ja zabieram się od trzech miesięcy! xD

      Usuń
  16. Zostałaś nominowana do LBA!
    http://hogwarts-another-story.blogspot.com/2015/05/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń